3.04.2016

Epilog

W chwilach, kiedy naprawdę potrzebujemy pomysłów na rozwiązanie poważnych problemów, nic nie przychodzi nam do głowy. Możemy wpatrywać się godzinami w ścianę, próbując cokolwiek wymyślić, ale to na nic. Liczymy na bliskich, którzy podrzucą ci jakąkolwiek wskazówkę, lecz akurat wtedy jesteśmy daleko od domu i nie mamy takiej możliwości. W pewnym momencie stajemy się całkowicie zdesperowani i chwytamy się każdej głupiej myśli, która do nas przyjdzie. Mamy wielkie szczęście, jeśli przedwcześnie orientujemy się, że to całkowicie beznadziejny pomysł. Zazwyczaj widzimy to dopiero po fakcie, kiedy okazuje się to wielką klapą.
Byłam pewna, że prośba o pomoc taty Justina jest świetnym pomysłem, lecz z każdą chwilą wydaje mi się to coraz większą głupotą. Justin powierzył mi swój sekret, którym z pewnością nie chciał się dzielić z nikim innym. Wpatrując się w niego, kiedy w końcu udało mu się odciąć od wszystkich problemów, pragnęłam jak najszybciej mu z nimi pomóc. Po krótkiej rozmowie z jego tatą postanowiłam chwycić się najbliższej deski ratunkowej. Nawet nie zdążyłam pomyśleć o konsekwencjach, ponieważ pytanie wyszło ze mnie tak automatycznie, jakbym tylko czekała na to, aby wymówić je na głos. Wiedziałam, że w pojedynkę nie uda mi się nic zdziałać, więc jego ojciec od razu wydał mi się idealnym kandydatem na pomocnika. Jednak, kiedy podzieliłam się z nim całą wiedzą na temat samopoczucia jego syna, w głowie uruchomił się alarm, ostrzegający mnie przed kolejnym błędem, ale było już za późno. Tajemnica została wydana, a ja poczułam się jak okrutna zdrajczyni, nie potrafiąca utrzymać języka za zębami. Uświadomiłam sobie, że to nie ja powinnam prowadzić z nim tą rozmowę. To Justin powinien się przed nim otworzyć, zrobić ten jeden krok do przodu i poprosić rodzinę o pomoc i wsparcie, nie ja. Było już za późno na cofnięcie moich słów, nie mogłam teraz przerwać i dać Justinowi szansę na wyznanie prawdy. Mimo, że już teraz wiem, że zrobiłam błąd, pojawił się u mnie płomyk nadziei, że jednak ten błąd okaże się jednak strzałem w dziesiątkę.
Kolejnego dnia nad ranem poczułam delikatny dotyk na swoim ramieniu, lecz zmęczenie nie pozwalało mi jeszcze otworzyć oczu. Byłam wykończona całym nocnym myśleniem, zamartwianiem się i poszukiwaniem rozwiązań. Nie potrafiłam zasnąć, martwiąc się tym, że kiedy Justin dowie się o jej rozmowie z jego tatą, wścieknie się i karze jej wrócić z powrotem do Nowego Yorku. Myślę, że udało mi się zasnąć dopiero około 4 godziny, a mój organizm był w tej chwili całkowicie wykończony przez małą ilość snu. Dotyk dłoni z ramienia przeniósł się teraz na mój policzek, gładząc go powoli. Mimowolnie nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który w tej chwili uformował się na moich ustach. Otworzyłam delikatnie jedno oko, próbując nie zdradzić swojego wczesnego przebudzenia, ale nic z tego mi nie wyszło. Justin wpatrywał się w moją twarz z zagadkowym uśmiechem. Widząc, że już nie śpię, przybliżył się do mnie i złożył lekki pocałunek na moich ustach.
- Dzień dobry – szepnął, delikatnie zachrypniętym, porannym głosem.
- Dzień dobry – odszepnęłam, otwierając oczy. Przeciągnęłam się i uniosłam się lekko na łokciach, aby móc sprawdzić, która jest godzina. Podniosłam swój telefon z szafki ustawionej obok łóżka i odblokowałam go. Na wyświetlaczu pojawiło się moje zdjęcie z Justinem u boku, które zrobiliśmy podczas pobytu we Włoszech. Na górze godzina 10:06 lekko przesłaniała nasze twarze.
- Jest jeszcze wcześnie, ale tato powiedział, że za 15 minut, jeśli będziemy gotowi możemy zejść na śniadanie – powiedział, podnosząc się ze swojego miejsca, aby następnie oprzeć się plecami o ramę łóżka.
- Nie chcę wychodzić z łóżka – mruknęłam, kładąc się znów i zakrywając się kołdrą aż po samą szyję. - Możemy tutaj zostać cały dzień? Bardzo proszę.
- Tak bardzo ci się tutaj podoba? - zaśmiał się, odgarniając kosmyki włosów z mojej twarzy.
- Po części tak, ale większy wpływ na to ma to, że nie mogłam spać w nocy – westchnęłam, zamykając oczy.
- Naprawdę chciałbym móc zostać tutaj cały dzień, ale Jazzy ma dzisiaj urodziny i jeśli nie zejdziemy w ciągu kolejnej godziny na dół, będziemy górować u niej na jej czarnej liście.
- Co oznacza, że?
- Nie dostaniemy tortu – powiedział z powagą, co doprowadziło mnie do głośnego śmiechu.
- Nie możemy na to pozwolić – odparłam rozbawiona, otwierając oczy i spoglądając na niego z dołu. Widząc uśmiech na jego ustach, od razu zaczęłam się zastanawiać czy tym razem jest to prawdziwy uśmiech czy jeden z tych dopracowanych przez niego maskujących prawdziwe uczucia uśmiechów. Chciałabym wiedzieć jak on naprawdę się czuje, w każdej chwili jego życia, ale boję się, że on będzie temu przeciwny. Pytania o jego samopoczucie formowały się w moich myślach, a ja nie miałam pewności czy to dobry pomysł niszczyć naszą krótką chwilę szczęścia jednym z nich. Podniosłam się do pozycji siedzącej i położyłam głowę na jego ramieniu. Jego dłoń od razu odnalazła moją, splątując nasze palce razem.
- Jak się czujesz? - zapytałam cicho. - Tak naprawdę – dodałam, nie chcąc uzyskać kolejnej wymijającej odpowiedzi.
- Zbyt wiele nie zmieniło się przez tą noc, ale jest lepiej, kiedy jesteś obok – złożył pocałunek na mojej głowie, obejmując mnie ramieniem, aby mieć mnie jeszcze bliżej siebie. - Zbierajmy się, wszyscy już pewnie na nas czekają.

***

Wspólnie z Justinem przed wyjściem z pokoju zaplanowaliśmy, że po wejściu do kuchni postawimy Jazmyn na jednym z krzeseł i zaśpiewamy jej „Sto lat”. Wszystko poszło zgodnie z planem, a dziewczynka uśmiechała się szeroko od ucha do ucha, przytulając nas mocno, kiedy tylko skończyliśmy śpiewać. Emanowało od niej takie szczęście, że sztuką było się nim nie zarazić. Jeremy zdradził nam cały plan dzisiejszego dnia i poprosił o pomoc w rozwieszaniu urodzinowych dekoracji. Po zjedzeniu śniadania od razu wszyscy się za to zabraliśmy. Przez cały ten czas przyglądałam się Justinowi, próbując odczytać z jego twarzy i ruchów jego myśli. Wiem, że to niemożliwe, ale dlaczego miałabym nie próbować? Może dzięki temu uda mi się wymyślić jakiś doskonały pomysł jak mu pomóc.
Przeklęłam cicho pod nosem, kiedy udało mu się przyłapać mnie na gapieniu się na niego. Stanął obok mnie i oparł się ramieniem o ścianę, zagradzając mi drogę do kartonu z dekoracjami. Uniósł brew, oczekując moich wyjaśnień.
- Melodie, jeśli chcesz mi coś powiedzieć to po prostu to zrób – powiedział, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Skąd wiesz, że chcę coś powiedzieć? - zapytałam, udając, że nie wiem o czym on mówi.
- Nie znamy się od dzisiaj. Znam cię i wiem co oznacza ten wzrok. Coś cię trapi, ale zamiast powiedzieć to na głos dusisz to w sobie – odparł, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Jego słowa sprawiły, że poczułam mieszankę zazdrości i smutku, które chwilowo odebrały mi mowę. To jest właśnie to czego pragnę. Chcę móc spojrzeć na niego i wiedzieć co on czuje. Chcę móc odczytywać z niego właśnie takie drobiazgi, ale jak mam to zrobić skoro on nie daje mi choć małej możliwości, abym mogła to z niego odczytać
- Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego – wypaliłam, uciekając od niego wzrokiem. Dopiero po chwili doszły do mnie słowa, które wypowiedziałam, a poczucie winy nadeszły wraz z nimi. Spojrzałam na Justina i widząc jego wzrok, bardzo ich pożałowałam. - Przepraszam, nie to miałam na myśli.
- Myślę, że jednak miałaś – odparł bez cienia humoru, który jeszcze przed chwilą był odczuwalny w jego głosie.
- Nie chciałam byś źle to odebrał. Jestem idiotką, wiem, ale martwię się. Wiem, że jest ci trudno i to co powiedziałam, na pewno nie sprawiło, że poczułeś się lepiej, ale dla mnie to też nie jest proste. Przez cały czas próbuję wymyślić jakikolwiek sposób, aby ci pomóc, ale..
- Więc przestań – przerwał mi. - Przestań doszukiwać się rozwiązań. Jakoś sobie z tym poradzę, a ty po prostu przestań nad tym rozmyślać. Nie powiedziałem ci tego, abyś się tym zadręczała, Melodie. Chciałem być z tobą szczery. Teraz nie jestem pewny czy był to dobry pomysł.
- Oczywiście, że to był dobry pomysł. Justin, jestem twoją dziewczyną i chcę ci pomóc. Gdybyś mi tego nie wyznał wciąż stałbyś w miejscu, a teraz wspólnie jakoś to naprawimy.
- Może i stałbym w miejscu , ale nie musiałbym znosić twojego współczującego wzroku, zamartwiania się o mnie i ciągłej rozmowy o tym. Wcześniej było nam dobrze, teraz czuję się jak dziecko, któremu na siłę starasz się pomóc – westchnął. - Po prostu spróbujmy o tym zapomnieć. Chcę by było jak wcześniej.
- Nie mogę tego tak po prostu zignorować – powiedziałam, kręcąc lekko głową. Podeszłam bliżej niego, chcąc położyć dłoń na jego ramieniu, ale nie pozwolił mi na to odsuwając się.
- Spróbuj – mruknął cicho. - Idę pomóc tacie.

***

Mężczyźni są cholernie skomplikowani. W jednym momencie pragną twojej pomocy, a w następnym robią wszystko, aby tej pomocy uniknąć, co równa się także z unikaniem ciebie. Miałam wielką nadzieję, że po godzinie po prostu w jakiś sposób mu przejdzie, ale tak się nie stało. Justin bez przerwy mnie wymijał, sprzedając mi za każdym razem głupią wymówkę. Doszło do tego, że przed przyjęciem nie udało nam się porozmawiać ani przez chwilę. Siedziałam na boku, próbując wmieszać się w tło, aby nie rzucać się nikomu w oczu. Nie znałam tutaj nikogo, a Justin nie wyrywał się zbytnio do przedstawienia mnie komukolwiek. Po części byłam na niego zła za to jak dziecinnie się zachowuje, ale z drugiej strony wiem, że to wszystko jest dla niego trudne. Dlaczego mój pierwszy chłopak nie może być mniej skomplikowany?
- Melodie, nie wiesz gdzie jest Justin? - zapytał tato Justina, stając przede mną z tacą, na której leżało kilka miseczek z rozmaitymi słodkościami.
- Z pewnością daleko ode mnie – mruknęłam, bawiąc się bransoletką, która zdobiła mój nadgarstek.
- Pokłóciliście się? - zapytał zmartwiony, a następnie przysiadł się obok mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie można to nazwać kłótnią, ale chyba jest na mnie zły i na 98 procent jestem pewna, że mnie unika. - mruknęłam, wzdychając. - Chciałam mu pomóc, ale przez to on się wściekł i jak mówiłam wcześniej, unika mnie. Wczoraj prosił mnie bym mu pomogła, a dzisiaj kazał mi to po prostu zignorować..
- Myślę, że rozwiązanie jego problemu jest prostsze niż wam się wydaje – powiedział po chwili. - Nie długo sama zrozumiesz o czym mówię. - dokończył, podnosząc się ze swojego miejsca.
- Rozumiem, że nie zdradzi mi pan tego rozwiązania – zauważyłam.
- Uznałabyś ten pomysł za absurdalny, więc lepiej będzie jak sama to zrozumiesz – uśmiechnął się lekko i chciał już odejść, lecz ja nie miałam zamiaru tak szybko dać za wygraną. Nawet jeśli to ma być najbardziej zwariowany pomysł ze wszystkich jakie istnieją na całym świecie, chcę go poznać. Podniosłam się szybko ze swojego miejsca i położyłam mu dłoń na ramieniu, zatrzymując go.
- Co jeśli pan się myli i nigdy na niego nie wpadnę? Chcę pomóc Justinowi, niech pan mnie nie zostawia z tym samej.
- Jestem pewny, że zauważysz to nawet dzisiaj – odparł, uśmiechając się przepraszająco. - Wypatruj szczegółów w jego zachowaniu, a na pewno zauważysz gdzie siedzi problem.
Westchnęłam i skinęłam głową, wiedząc, że prośby nic nie dadzą. Odsunęłam się i dałam mu wrócić z powrotem do gości. Dobrze, więc teraz czas znaleźć Justina. Może choć przez chwilę zechce poświęcić mi trochę swojego czasu. Czułam się tutaj okropnie, będąc całkowicie samą wśród jego rodziny i bliskich. Nie znałam nikogo i bez przerwy siedziałam sama, starając się ukryć w cieniu, ale to i tak nic nie dawało, ponieważ ludzie ciągle zerkali w moją stronę. Starałam się to ignorować i skupić na ważniejszych sprawach. Rozglądałam się za Justinem, kiedy w końcu ujrzałam go z grupą chłopaków, podbierających salonową ścianę. Znów usiadłam na swoim poprzednim miejscu i nie odrywałam od niego wzroku. Wydawał się taki wyluzowany i spokojny, ale nie miałam pojęcia czy to tylko kolejna maska, którą przybrał. Jak dobrze pamiętam Justina i tych chłopaków łączy długoletnia więź. Opowiadał mi o nich nie raz i zawsze podkreślał to, że są dla niego jak bracia. Może to właśnie im uda się przywrócić Justina na ziemie. Skoro znają się tak dobrze, to oni najlepiej wiedzą jaki naprawdę jest Justin. Przyznaję, jestem trochę zdesperowana i próbuję się chwytać każdej szansy. Wpatrywałam się w chłopaków i mały uśmiech pojawił się na moich ustach. Drażnili się ze sobą jak dzieci, ale myślę, że właśnie tego potrzebuje Justin. Przez cały ten czas, który spędza w USA musi udawać niezwykle dojrzałego, aby ludzie brali go na poważnie. Może gdyby Justin na jakiś czas tutaj został.. Może to właśnie o tym wspominał jego tato, ale dlaczego miałoby to być dla mnie absurdalne? Moim zdaniem to naprawdę świetne rozwiązanie. Wystarczy pomyśleć o tym jak świetnie się wczoraj bawił ze swoją rodziną, oczywiście pomijając chwilę z Annie. Wiem, że to oznaczałoby naszą długą rozłąkę, ale w tej chwili to nie jest tak ważne. Obiecałam mu, że pomogę mu za wszelką cenę i tak właśnie będzie.
Justin zaśmiał się głośno, kiedy jeden z jego przyjaciół po prostu zaczął tańczyć, śpiewając głośno piosenkę „Single ladies”, a następnie cała reszta do niego dołączyła włącznie z Justinem. Zaśmiałam się cicho, a mój uśmiech z każdą chwilę stawał się coraz szerszy. Kiedy Justin spojrzał w bok i utkwił wzrok we mnie, nagle stanął prosto i zaprzestał wygłupów. Odwrócił szybko wzrok i poprawił się. Jego szczery uśmiech zastąpił mały platoniczny uśmieszek. Chłopaki spojrzeli na niego zdziwieni i rozejrzeli się, poszukując powodu jego nagłej zmiany humoru. Ja nie musiałam tego robić, żeby poznać winowajcę. To ja nim byłam. To właśnie ja powstrzymuję go od bycia sobą.  Ojciec Justina nie miał na myśli tego, aby jego syn został tutaj z rodziną. Według niego najlepszym rozwiązaniem będzie moje odejście.

***

Urodziny trwały w najlepsze, kiedy Justin po raz pierwszy postanowił w końcu się do mnie odezwać. Początkowo stanął przede mną, milcząc i przyglądając mi się. Tym razem to ja miałam ochotę uciec i uniknąć rozmowy z nim. Sama myśl o tym, że to ja jestem największą przeszkodą dla Justina była dla mnie wielkim ciosem i w tej chwili czułam się pusta, jakby nagle wszystkie emocje mnie opuściły. Były tak przytłaczające, że w pewnym momencie całkowicie wyparowały.
- Dobrze się czujesz? - zapytał, marszcząc brwi i kładąc dłonie na moich ramionach, jakby bał się, że mogłabym zaraz zemdleć. Zawsze kochałam w nim tą troskę, ale nie wiem czy była ona u niego czymś naturalnym, czy robił to z innego powodu. Jak teraz na to patrzę to widzę, że on od samego początku udawał kogoś kim nie jest. Od pierwszej rozmowy przybrał sobie rolę opiekuńczego, kochanego chłopaka, który zrobiłby dla ciebie wszystko, ale jak jest naprawdę? Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że każde miejsce, w które mnie zabierał, było miejscem, do którego to ja chciałam iść. Bez przerwy spędzaliśmy czas w sposób jaki to ja chciałam robić. Za każdym razem gdy chciałam abyśmy robili to co on chciałby robić i tak kończyło się tym, że to ja wybierałam. Czy już teraz mogę stwierdzić, że jestem najgorszą dziewczyną na całym świecie?
- Ziemia do Melodie – głos Justina wyrwał mnie z zamyślenia i zmusił mnie do spojrzenia na niego.
- Wszystko w porządku – szepnęłam, lekko obejmując swoje ramiona. - Jestem trochę rozkojarzona. - Nie masz się czym martwić.
- Jesteś bardzo blada, może powinnaś się położyć. Mogę zaprowadzić cię na..
- Nie – przerwałam mu, kręcąc głową. - Nic mi nie jest naprawdę. Moglibyśmy pójść dzisiaj gdzieś porozmawiać na osobności? To bardzo ważne.
- Jasne, ale wolałbym zrobić to po przyjęciu. Jazmyn nie wybaczyłaby mi, gdybym wyszedł. Za chwilę będzie podawany tort, więc powinniśmy iść do reszty. Przed tortem zaśpiewam dla niej piosenkę, którą dla niej napisałem i chciałbym byś przy tym była – powiedział, patrząc mi w oczy, ale tym razem nie potrafiłam odczytać uczuć jakie mu przy tym towarzyszyły.
- Za żadne skarby bym tego nie opuściła – odparłam cicho.
Justin nachylił się w moją stronę, aby złożyć szybki pocałunek na moich ustach, a następnie ujął moją dłoń i pociągnął za sobą w stronę wszystkich zebranych ludzi.

***

Moment w którym Justin prezentował Jazzy swoją piosenkę był czymś niezwykłym. Słowa były tak prawdziwe i piękne, że doprowadziła ona gości do łez. Jazzy przytulając swojego starszego brata po zakończeniu piosenki, wyglądała na najszczęśliwszą dziewczynkę na świecie. Starałam się skupić na tej chwili, ale sama myśl o dzisiejszej rozmowie, którą będę musiała odbyć z Justinem, doprowadza mnie do białej gorączki. Wiedziałam co miałam zrobić i co powiedzieć, ale nie wiem czy uda mi się to z siebie wydusić. Bałam się tego, że rezultat okaże się odwrotny od zamierzonego, ale wiem, że jeśli nie spróbuję to może być jeszcze gorzej.
Kiedy przyjęcie dobiegło końca, wyszłam z domu i cierpliwie czekałam na Justina. Rodzina Jego bliscy właśnie zbierali się do domu, więc co chwilę ktoś pragnął się ze mną pożegnać. Po tym jak brunet w końcu postanowił ze mną porozmawiać, poznał mnie z większością gości. Wszyscy byli dla mnie życzliwi i przyjaźni, więc udało mi się przy nich trochę rozluźnić. Kiedy ostatni gość opuścił dom, tuż za nim pojawił się Justin.
- Możemy usiąść tutaj i porozmawiać czy wolałabyś pójść gdzieś dalej? - zapytał, wskazując dłonią na ławeczkę ustawioną na werandzie. Skinęłam głową i ruszyłam w jej stronę. Zajęłam miejsce po jej lewej stronie, a chłopak zajął prawą. Zwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie wyczekująco. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na swoje dłonie.
- Długo o tym wszystkim myślałam i w końcu zrozumiałam dlaczego nawet tutaj nie potrafisz być sobą. Przez cały czas wiedziałam, że jestem częściowo za to odpowiedzialna, ale myślałam, że po szczerej rozmowie uda nam się to zmienić, ale teraz wiem, że to niemożliwe. Myślę, że na jakiś czas powinieneś tutaj zostać z ludźmi, którzy znali cię przed tym całym szaleństwem. Oni mają na ciebie najlepszy wpływ, każdy się z tym zgodzi. Ja na jakiś czas powinnam zniknąć – szepnęłam, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.
- Melodie.. - chciał mi przerwać, ale nie dałam mu na to szansy.
- Kocham Cię Justin, nigdy nie czułam do nikogo czegoś takiego jak czuję do ciebie, dlatego jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko. - uniosłam swój wzrok, ale pożałowałam tego w momencie, gdy ujrzałam jego smutek. Wzięłam głęboki oddech, aby móc kontynuować. - Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, ale niestety ja w tej chwili nie jestem w stanie ci go dać. Musisz znów odnaleźć swój cel w życiu, który będzie najlepszy dla ciebie, nie dla mnie. Wierzę, że nasza miłość jest na tyle silna, że w momencie, kiedy ci się to uda nasze drogi znów się zejdą i znów będziemy mogli być razem. Obiecuję, że będę na ciebie czekała – położyłam dłoń na jego dłoni. - ale w tej chwili musisz dać mi odejść, Justin.
Łzy delikatnie zaczęły spływać po moich policzkach, widząc cierpienie w jego oczach. Ku mojemu zaskoczeniu, on nie próbował się ze mną kłócić. Zamiast tego przyciągnął mnie do siebie i przytulił tak mocno jak nigdy tego nie robił. Załkałam cicho kiedy jego usta delikatnie musnęły moje ramie. Wtuliłam się w niego, nie chcąc tak po prostu go zostawiać, ale wiedziałam, że teraz nie było odwrotu. Odsunęłam się, aby móc go pocałować z całą moją miłością, która się we mnie gromadziła od samego początku naszej znajomości. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, nasze spojrzenia się spotkały, a ja wiedziałam, że to nie koniec naszej historii. To jedynie początek, a ciąg dalszy nastąpi w przyszłości. Nie wiem kiedy, ale jestem pewna tego, że nastąpi.
Niektóre związki trwają wiecznie, lecz to nie znaczy, że są prawdziwsze od tych, które trwają jedynie krótki czas. Czasami nasze drogi się rozchodzą, lecz to nie znaczy, że rozchodzą się na zawsze. Wiem, że Justin mnie kocha i wiem jak bardzo ja kocham jego, lecz zanim nasza miłość odnajdzie swoją drogę powrotną, muszę pozwolić mu odejść. Dzięki niemu udało mi się uwierzyć, odnaleźć i pokochać siebie. Teraz muszę dać mu szansę na to, aby jemu też udało się to osiągnąć. Chcę, aby zrobił to dla siebie, nie dla mnie. Chcę by był prawdziwym sobą, ponieważ tylko wtedy będzie mógł być naprawdę szczęśliwy. Wiem, że nasza miłość to przetrwa i w końcu nasze drogi się zejdą, ale w tym momencie muszę usunąć się w cień i dać mu ruszyć na przód.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, wiem to nie jest zakończenie jakiego oczekiwaliście, ale to jest dopiero początek całkowicie nowej części ich historii.
Jeśli jesteście ciekawi nowej części tego opowiadania, zapraszam serdecznie do przeczytania prologu opowiadania "Diary of Stars".
Melodie i Justin pokażą się w całkowicie nowej odsłonie.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie mi towarzyszyli w dalszych przygodach Justina i Melodie.
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA, KOMENTARZE I WSZELKĄ MOTYWACJĘ!
KOCHAM WAS!


4 komentarze:

  1. Najlepszy rozdział. Jak czytałam to łzy leciały mi po policzkach. Przepiękny rozdział. Nie moge sie doczekac ci będzie dalej ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, wow i jeszcze raz wow. Rodzdzial jestbtak niesamowity ze chce sie gomaz czytac w kolko i w kolko. Jestes naprawde swietna w tym co robisz. Z niecierpliwoscia czekam na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu jaki cudowny epilog naprawde *-* 2 czesc bede czytac na 100% ❤

    OdpowiedzUsuń