8.11.2015

Rozdział 50

Cała sytuacja, w której się teraz znalazłam jest czysto komiczna. Czekam na lotnisku na przybycie swojego chłopaka, choć razem z nim powinnam być teraz na jednej z tych romantycznych randek, o których marzy każda dziewczyna. Co zabawniejsze o godzinie jego lotu dowiedziałam się z jednego z fanowskich kont na Twitterze. Po ostatnim SMS-ie Justina postanowiłam nie odpisywać mu na niego i postarać się porozmawiać z nim prosto w oczy. Niestety jak każdy cudowny chłopak on zrezygnował z odbierania ode mnie telefonu. Jeszcze miesiąc temu dałabym sobie spokój, zamknęłabym się we własnym pokoju i przepłakałabym całą noc, ale nie tym razem. Nie dam mu wyjechać bez żadnych wyjaśnień. Czułam jak z każdą kolejną myślą wzrastała we mnie złość. Byłam wręcz wciekła na Justina przez to co ma zamiar zrobić. Tyle obietnic, w które wierzyłam były jedną wielką bzdurą. Bez słowa pożegnania on tak po prostu postanowił wyjechać. Czułam jakby ta wiadomość oznaczała koniec całej naszej znajomości. Co mogło się stać w ciągu tych kilku godzin, kiedy byliśmy osobno? Miałam dziwne przeczucie, że nasi menadżerowie są w to wmieszani. Co innego mogłoby na niego wpłynąć?
Dreszcz zimna przeszedł przez moje ciało, a ja znów potarłam swoje ramiona, próbując rozgrzać swoje już i tak zmarznięte ciało. Wychodząc z domu nie myślałam o tym, że powinnam zabezpieczyć swoje ciało przed zimnem i teraz mam efekt swojej bezsilności. Pozostanie w swojej  Z każdą minutą chodzenia w tę i z powrotem traciłam ochotę na przebywanie w tym miejscu. Justin odlatuję za pół godziny, więc już dawno powinien tutaj być, ale jak go nie było, tak dalej go nie ma. Czułam się dziwnie stojąc tutaj w stroju, który wybrałam na naszą randkę, ponieważ przyciągam do siebie wzrok większości przechodniów. Może to być też spowodowane tym kim jestem, ale nie jestem pewna czy mam słuchaczy wśród starszych widzów, a na szczęście tylko takich miałam możliwość teraz tutaj spotkać.
Słysząc damskie uniesione głosy, które po chwili przerodziły się w krzyki, wiedziałam, że się zbliża. Odwróciłam głowę i widząc jak tłum dziewczyn próbował się dostać przez ochroniarzy do Justina, przeklęłam swój głupi pomysł przyjazdu tutaj. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że nie będę miała możliwości dostać się do niego, nie mówiąc o tym, że z pewnością przejdzie obok nawet mnie nie zauważając przez tłum dziewczyn. Miałam ostatnią szansę na rozmowę z nim, nie mogę się teraz poddać. Rozejrzałam się po lotnisku i widząc, że kierują się w stronę odprawy wpadłam na pewien pomysł. Ruszyłam biegiem w tamtą stronę i stanęłam przy pracownikach lotniska. Słyszałam jak jeden z nich zwraca się do mnie, lecz w tej chwili jedyne co zaprzątało moją głowę to chłopak kroczący w moją stronę. Kiedy uniósł wzrok i ujrzał mnie kilka metrów od siebie, nie mogłam powstrzymać uczucia ulgi rozpływającego się po moim ciele. Uniosłam delikatnie kącik ust, wpatrując się w niego. Wyglądał wciąż tak samo jak kilka godzin temu, lecz teraz wyglądał na bardziej zmęczonego, a jego humor raczej odszedł w zapomnienie. Ruszyłam wolnym krokiem w jego stronę, a jego fani odsunęli się pozwalając mu na chwilę swobody. Wszystkie krzyki ucichły i wszyscy oczekiwali na przebieg tego zdarzenia. Byłam im za to serdecznie wdzięczna, ponieważ nie wyobrażam sobie rozmowy, podczas naskakujących na nas fanów.
Kiedy stanęłam tuż przed nim, nie wiedziałam jak mam się teraz zachować. Wszystko co zaplanowałam do powiedzenia ulotniło się z mojej głowy i pozostawiło po sobie jedynie pustkę. Wpatrywałam się w jego oczy, próbując ułożyć sobie jakiekolwiek sensowne zdanie w głowie. Poczułam jak jego ramiona nagle objęły moją talię. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, a ja od razu wtuliłam się w niego. Tak właśnie powinno być. On już zawsze powinien być blisko mnie. On nie może teraz wyjechać. Pragnę by był blisko mnie, ponieważ to właśnie on wnosi szczęście do mojego życia.
- Myślałeś, że dam ci tak po prostu wylecieć? - zapytałam szeptem tuż przy jego uchu.
- Miałem wielką nadzieję, że nie – odparł, trzymając mnie swoich ramionach bez zamiaru puszczenia.
- Przepraszam, to nie była moja decyzja – odsunął się lekko ode mnie, aby móc spojrzeć w moje oczy. - Jedyne czego pragnąłem to znów cię zobaczyć – położył pieszczotliwie dłoń na moim policzku.
- Nie zostawiaj mnie – szepnęłam, przykrywając swoją dłonią jego dłoń.
- Zrobimy teraz coś bardzo szalonego – powiedział i rozejrzał się dookoła. - Musimy przedrzeć się przez ten tłum i pójść na naszą umówioną randkę.
- Mówisz poważnie? - zapytałam.
- Całkiem poważnie. Kiedy doliczę do trzech, złapiesz mnie mocno za rękę i za żadne skarby jej nie puścisz, dobrze?
- Nie ma żadnej siły, która zdołałaby nas zatrzymać.
Tak właśnie było. Biegliśmy ile sił w nogach uciekając przed tłumem ludzi, który jak najprędzej pragnął się do nas dostać. Wściekłe krzyki ochroniarzy roznosiły się po całym lotnisku, zwracając na nas uwagę wszystkich ludzi dookoła. Wiedziałam, że końcem końców konsekwencje naszego występku z pewnością będą olbrzymie, ale w tej chwili nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Miałam go przy sobie. Mogłam poczuć dotyk jego dłoni, jego bliskość. Tylko to się dla mnie w tej chwili liczyło.

***

Głośny śmiech roznosił się we wnętrzu taksówki i nie ustawał ani na chwilę, co jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiało. Kierowca uśmiechał się do nas, widząc naszą radość i jechał na wskazany przez nas adres. Udało nam się. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że odjechaliśmy stamtąd zanim udało się im nas dogonić. To było najbardziej szalony moment w życiu, oczywiście pomijając chwilę, kiedy wraz z Justinem wymknęliśmy się ze studia w Wenecji. Ten chłopak wprowadził do mojego życia odrobinę adrenaliny i szaleństwa, co muszę przyznać bardzo mi się podoba. Kiedy przestałam się śmiać, wpatrywałam się w chłopaka, nie mogąc przestać się uśmiechać. On sprawia, że naprawdę czuję się szczęśliwa. Mimo wszystkich przeszkód on nie pozwala mi się smucić choćby przez sekundę. Przy nim wszystkie moje zmartwienia odchodzą w zapomnienie, a pozostaje jedynie radość.
- A teraz zdradź mi gdzie jedziemy – zapytał mnie po chwili ciszy, która między nami powstała.
- Niespodzianka – zachichotałam i oparłam się wygodnie o fotel. - Jeśli ci teraz powiem, nie będę mogła zobaczyć twojej reakcji, kiedy już się tam znajdziemy.
- Mam się bać? - zapytał żartobliwie, na co ja od razu skinęłam głową.
- Początkowo będziesz przerażony. Jestem pewna, że będziesz chciał stamtąd uciec, ale spokojnie ze mną nie zginiesz – położyłam dłoń na jego ramieniu, aby pokazać mu moje wsparcie i znów się zaśmiałam.
- Teraz naprawdę mnie zaciekawiłaś – pokręcił głową rozbawiony. - Jesteś niemożliwa.
- Przepraszam, już się nic nie odzywam – odparłam, a następnie odwróciłam wzrok w stronę szyby.
Byliśmy już niedaleko. Uśmiechnęłam się delikatnie na myśl, że będę miała możliwość pokazania Justinowi mojego ulubionego miejsca. Opuściliśmy już bogatszą część miasta, więc dookoła nas znajdowały się uboższe budynki, które nie robiły zbyt przyjemnego wrażenia dla nowo przybywających tutaj ludzi. Dla mnie były czymś zwyczajnym, ponieważ to nie pierwszy raz, kiedy tutaj przyjeżdżam. Nikt z mojej rodziny nie wie o moich potajemnych podróży w to miejsce. Wiem, że nie byliby zadowoleni z tego, że zapuszczam się w jedne z mniej bezpieczniejszych dzielnic. Jestem zdania, że to tutaj nie jest aż tak źle jak wszyscy uważają. Mimo, że ludzie są tutaj biedniejsi potrafią dać ci o wiele więcej dobroci niż bogate snoby, które chcą tylko ci pokazać, że są lepsi od ciebie.
Dawno już mnie tutaj nie było. Dawniej przyjeżdżałam tutaj przynajmniej dwa razy w miesiącu, ale później kiedy zaczęła się moja cała przygoda z wytwórnią nie miałam czasu na to, aby się tutaj wybrać. Jestem ciekawa czy cokolwiek się tutaj zmieniło od czasu, kiedy byłam tutaj ostatnim razem.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał chłopak, siedzący obok mnie. Z ciekawością wpatrywał się w okno, oglądając budynki, które mijaliśmy.
- Nie mogę ci powiedzieć. Miałam ci już nic nie mówić, zapomniałeś?
- Miałaś mi nic nie mówić o niespodziance, a teraz zapytałem o to miejsce.
- Powiem ci jak będziemy na miejscu, za chwilę wysiadamy.
Po przepłynięciu 5 minut taksówka zatrzymała się pod podanym przeze mnie adresem. Po zapłacie za usługę, wysiedliśmy z pojazdu i stanęliśmy pod opuszczonym starym budynkiem, który samym wyglądem musiał odstraszać wyglądem. Okolica, w której się znajdowaliśmy też nie wyglądała lepiej, więc dla miejscowych ten budynek był czymś zwyczajnym.
Przeniosłam swój wzrok na Justina i uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy przyglądał mi się zdezorientowany. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, chcąc by ją ujął i ruszył za mną. Kiedy nasze dłonie były już złączone, chłopak odwzajemnił mój uśmiech, dając mi się prowadzić.
- To tylko tutaj tak źle wygląda, uwierz mi – powiedziałam i zbliżyłam się do niego, aby złożyć delikatny pocałunek na jego policzku.
- Ufam ci.
Drzwi wejściowe na moje szczęście były otwarte tak jak zawsze, dzięki czemu miałam pewność, że podczas mojej nieobecności nic się tutaj nie zmieniło. Korytarz, którym szliśmy był obskurny. Roznosił się tutaj stęchły zapach starości, który aż gryzł w gardło i delikatne osoby mógł przyprawić o mdłości. Po dotarciu do wielkich brązowych drzwi, które wyglądały o wiele lepiej niż reszta budynku, odetchnęłam z ulgą. Otworzyłam szeroko drzwi przed Justinem, aby mógł wejść do środka, a następnie zapaliłam światło, aby rozświetlić pomieszczenie. Jego mina była bezbłędna. Znajdowaliśmy się w wielkiej sali koncertowej, która swoim urokiem przyciągnęłaby uwagę każdego. Cała sala była urządzona w stylu lat 20. Największą uwagę zwracała na siebie wielka scena przyozdobiona w bogate płótna, które były w nienaruszonym stanie, a także wielki żyrandol z kryształów zwisający nad naszymi głowami. Kolory czerwieni zdobiły fotele na widowni, która ciągnęła się przez większość tego pomieszczenia.
- Jak udało ci się znaleźć do miejsce? - zapytał z podziwem w głosie, rozglądając się po wielkiej sali.
- Babcia pokazała mi to miejsce jeszcze jak byłam malutka. To była nasza tajemnica, nikt nie wiedział o tym miejscu oprócz mnie i jej. To było coś tylko naszego, rozumiesz? - spojrzałam na niego.
- Rozumiem – uśmiechnął się i przyciągnął mnie do swojego boku, aby po chwili złożyć pocałunek na moim czole, co sprawiło, że rumieńce pojawiły się na moich policzkach.
- Zawsze kiedy było mi smutno i źle, przyjeżdżałam tutaj i spędzałam całe dnie na rozmyślaniu. Uwielbiałam stawać na tej scenie i śpiewać, wyobrażając sobie, że jestem kimś wielkim.
- Teraz jesteś kimś wielkim, twoje marzenia się spełniły.
- Tak, dalej nie mogę w to uwierzyć. Byłam pewna, że sobie nie poradzę, ale dzięki tobie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie – powiedziałam, spoglądając w jego oczy. - Chodźmy usiąść – szepnęłam i pociągnęłam go za sobą za rękę.
Przeszliśmy przez całą salę, dochodząc do schodów, po których weszliśmy aby znaleźć się na uboczu sceny. Postanowiliśmy, że usiądziemy na brzegu sceny, aby mieć widok na całe pomieszczenie.
- Masz wiele takich miejsc? - zapytał, obejmując mnie ramieniem w talii. Moja głowa znajdowała się na jego piersi, dzięki czemu mogłam wsłuchać się w rytm jego serca.
- Jest ich kilka, a ty? Masz swoje miejsca, do których przychodzisz, aby odciąć się od całego świata?
- Najczęściej idę w takich momentach do studia, zamykam się na klucz i tworzę. Kiedy wykonuje się zawód taki jak my, trudno jest mieć swoje tajemne miejsce, które ukrywa się przed światem. Czasami czuję się jakby niewidzialne widma śledziły, każdy mój krok. Wydaje mi się, że jestem sam, a po godzinie pojawiają się moje zdjęcia w internecie.
- To musi być okropne. Każdy zasługuje choć na odrobinę prywatności – szepnęłam, unosząc wzrok, aby na niego spojrzeć.
- To prawda, ale lepiej zmieńmy temat na coś przyjemniejszego, co? Myślę o tym co zrobić byśmy nie długo znów mogli się spotkać – odparł, głaszcząc delikatnie moje ramie opuszkami palców.
- I co wymyśliłeś? - zapytałam, przymykając oczy, poddając się jemu delikatnemu dotykowi.
- Przynajmniej raz w miesiącu ja będę przylatywał do Nowego Jorku, a ty to Los Angeles, co ty na to? - zaproponował przyciszonym głosem.
- Doskonały pomysł – zgodziłam się, uśmiechając się szeroko.
Justin uniósł mój podbródek, a następnie złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłam go, całkowicie oddając się przyjemności tej bliskości. Nigdy nie spodziewałam się, że pocałunki mogąc dawać z siebie tak wiele szczęścia. Delikatne motylki pojawiły się w moim brzuchu, a rumieniec zawitał na moich policzkach.
- Kocham Cię, Melodie Rose – szepnął prosto w moje usta, przerywając nasz pocałunek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Hej kochani!

Wiem, że z pewnością jesteście na mnie źli, ponieważ nie dodawałam rozdziału przez dwa tygodnie, ale ostatnie dwa weekendy były szalone (pojechałam zobaczyć Justina do Koeln i byłam w Polsce w odwiedziny).
Mam nadzieje, że ten rozdział wam się spodobał i nie jesteście zawiedzeni.

Kocham Was!
Jesteście najlepsi, dziękuję za wszystko ♥

7 komentarzy:

  1. Cudny rozdział i jak fajnie ,że uciekli by by c razem ! Uwielbiam to i nie mogę się doczekać nexta < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Lololove *.* Oni są cudni

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna para, jak ja bym chciała mieć cudownego chłopaka :( Dajcie mi trochę szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hagsjagags jacy oni są świetni ❤ Rodział jak zawsze cudny ^-^ Czekam nn *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. nie nie nie nie nie ! i jeszcze raz nie! zniszczyłas to ff już całkiem
    myślałam, że będzie fajnie i będzie trochę dramatu i na tym lotnisku przytuli ją i bez słowa wsiądzie do samolotu i w LA będzie się pokazywał z jakąś dziewczyną i będzie ustawka
    no cholera jasna
    nie rób mdławego związku ble
    chyba już się tego nie uratuje
    a szkoda, bo na początku było fajnie serio, ale teraz mi się.to.nie podoba

    OdpowiedzUsuń
  6. Ludzie co jest z wami? Czemu tak mało komentarzy pod tak cudym ff? :o

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Slodziaki z nich. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń