1.05.2016

Rozdział 2

W momencie, kiedy chciałam położyć dłonie na jego ramionach, zostałam odepchnięta do tyłu. Spojrzałam na chłopaka, stojącego przede mną i zaśmiałam się, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Niezła próba, ale wciąż nieskuteczna – powiedział, mijając mnie ze śmiechem.
- W końcu cię złamię, zobaczysz – odparłam, a następnie odwróciłam się w jego stronę, obserwując jego czyny.
- Zostały ci tylko dwa miesiące, nie uda ci się – odparł siadając na krańcu łóżka, spoglądając  w moją stronę. - Jak poszło spotkanie z Jamesem? Znowu się posprzeczaliście?
- Uważa, że wszystko co robię, jest związane z Justinem. Cały czas wyciąga tą sprawę uważając, że to znowu mi zaszkodzi i tak dalej. Nienawidzę, kiedy wciąż próbuje się w to wtrącać. Cały czas czuję się jakbym już sama nie miała władzy nad swoim życiem, ponieważ jeśli już chcę coś zrobić po swojemu, oni stają oporem. To moje życie prywatne i mogę z nim robić co mi się żywnie podoba – burknęłam, zajmując miejsce obok niego.
- Właściwie to nie jest do końca prawda – zauważył, wtrącając się mi w słowo.
- Oh, zamknij się! - sięgnęłam po poduszkę i uderzyłam nią w jego ramię.
- Musisz zrozumieć, że się o ciebie martwią. Raz dali ci swobodę i nie skończyło się to zbyt dobrze. James zrzucił całą winę na Justina, dlatego teraz nie chce, abyście wciąż utrzymywali kontakt. To się nie zmieni, dopóki nie zauważy, że on ma na ciebie dobry wpływ. Tylko proszę nie przesadzaj z tymi wyskokami. Nie możesz stracić nad tym kontroli.
- Nie stracę, nie masz się o co martwić – uśmiechnęłam się i przysunęłam się bliżej niego, aby móc go objąć dwoma ramionami i wtulić się w niego. - Dziękuję, że przyjechałeś – szepnęłam, zamykając oczy. - Potrzebowałam kogoś do tulenia.
- Kto by pomyślał – roześmiał się, odwzajemniając uścisk. - Nie poznaję cię Melodie Rose, gdzie się podziała ta niegrzeczna dziewczyna, rzucająca się na mnie? - zażartował. - Twój nowy image wciąż mi do ciebie nie pasuje. Jesteś na niego zbyt urocza.
- Więc twoim zdaniem nie nadaję się na dojrzałą, silną kobietę – zapytałam, unosząc jedną brew ku górze.
- Może i tak, ale w ostatnim czasie media troszeczkę inaczej cię opisują.
- Wiesz jak to wszystko działa. Akurat w moim przypadku oni nawet nie zdają sobie sprawy, że to nie oni manipulują mną tylko ja nimi. Coraz lepiej mi to wychodzi – zaśmiałam się, kładąc się na łóżko i prostując ręce nad moją głową. - W końcu i tak wychodzi, że to ja miałam rację, a oni wychodzą na tych złych. Polubiłam tą grę.
- Uważaj z tym, nie chcę by w końcu coś poszło nie tak – powiedział, przesuwając się na łóżku, aby usiąść bokiem i móc mnie widzieć. - Rok temu całkowicie się..
- Nie wracajmy do tego – pokręciłam głową, przymykając oczy. - Cieszmy się tym co jest teraz. Przeszłość poszła w zapomnienie.
- Tylko nie Justin – poprawił mnie. - O nim nigdy nie zapomnisz.
- Próbowałam – odparłam cicho. - Niezbyt dobrze się to skończyło.
- Wiem, że nie lubisz o tym rozmawiać, ale dalej nie wiem co skłoniło cię wtedy do wycofania się. Kazałaś mu odejść bez żadnego powodu i..
- Sebastian, nawet nie próbuj – przerwałam mu, przez co zamilkł.
W pokoju zapanowała cisza, a słowa zawisły w powietrzu. Tajemnica pozostała w ukryciu, a pytania znów pozostały bez odpowiedzi. Nie potrafiłam dać im odpowiedzi, na które aż do tej pory nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. To działo się tak szybko, że sama przestałam nad tym panować. Nie miałam kontroli nad sobą, ani nad moim życiem.


Pierwszy sygnał.. Drugi sygnał.. Trzeci sygnał.. Czwarty.. „Dodzwoniłeś się do domu rodziny Rose, proszę zostawić wiadomość. Skontaktujemy się z tobą jak najszybciej”. Odetchnęłam cicho, znów słysząc to samo. Przygryzłam delikatnie wargę myśląc co dokładnie chcę powiedzieć, lecz po chwili znów się rozłączyłam. Wsunęłam dłonie w swoje włosy i przymknęłam oczy, aby móc wziąć głęboki oddech z nadzieją, że choć trochę ukoi moje nerwy. Jeszcze jedna próba. 
Pierwszy sygnał.. Drugi sygnał.. 
- Cześć córeczko! Przepraszam, że wcześniej nie odbieraliśmy, ale nie było nas w domu. Opowiadaj co u ciebie słychać! - mówiła głosem przepełnionym szczęściem, co znów doprowadziło mnie do łez. 
- Wszystko w porządku. Kilka godzin temu dolecieliśmy do Atlanty i zakwaterowaliśmy się w hotelu. Wszyscy pojechali coś zjeść, a ja postanowiłam zostać. A jak tam u was? Widziałam zdjęcie na profilu Cassie z weekendu w Wildwoods. Byliście wszyscy razem czy była sama ze znajomymi? - zapytałam, starając się brzmieć spokojnie. 
- Byliśmy wszyscy razem, zabraliśmy przy okazji kilka jej koleżanek. Oczywiście przez cały weekend widzieliśmy ją tylko kilka razy, kiedy postanowiła nas powiadomić o tym, że wciąż żyje – zaśmiała się. 
Na sam dźwięk jej głosu, poczułam jak w końcu delikatne ciepło rozpływa się po moim ciele. Przymknęłam oczy, aby poddać się choć przez chwilę czerpać przyjemność z jej kojącego głosu i nie myśleć o tym co się dzieję w moim życiu. Mimo małej iskry zazdrości, która doskwiera mi zawsze, gdy słyszę ich opowieści o wspólnie spędzonym czasie, w którym nie mogłam brać udziału, to w tej chwili w końcu udało mi się zająć czymś myśli. Rodzina. Właśnie ona trzyma mnie przy zdrowym myśleniu. Wspierają mnie, na każdym kroku i nie pozwalają mi się poddać. Będąc w trasie, czasami nie potrafię poradzić sobie z tęsknotą, która doskwiera mi od dnia wyjazdu. Przez całe życie miałam ich blisko i nie rozstawaliśmy się na dłuższy czas, a teraz mija już 4 miesiąc, kiedy są daleko. 
- Odkąd zmieniła towarzystwo, ciągle jest w biegu, ale jest szczęśliwa, a to jest najważniejsze. Uśmiech ani na chwilę nie schodzi jej z buzi. Myślę, że jest to też spowodowane spotkaniami z jednym z jej kolegów. Za każdym razem kiedy o nim wspomina ma te same iskierki, które ty miałaś, gdy opowiadałaś nam o Justinie. 
Słysząc wzmiankę o nim, wszystko znów we mnie pękło. Odsunęłam telefon od siebie, nie chcąc martwić mamy moim zachowaniem. Przymknęłam oczy, starając się nad sobą zapanować, podczas gdy mama wywoływała moje imię. Nie znosiłam siebie za to co się działo ze mną w przeciągu ostatniego miesiąca. Powinno być dobrze po rozmowie z Justinem, ale czuję, jakby właśnie ona wszystko pogorszyła. Tak bardzo pragnęłam jego powrotu. Byłam tak potwornie głupia, czekając. To wszystko wydaje się teraz takie śmieszne. Cała myśl o tym, że on przez cały czas o mnie myśli i tak samo jak ja nie może się doczekać, aż będziemy razem. Kiedy teraz znów o tym myślę. Mam ochotę zapaść się pod ziemie, przez to jak żałośnie to brzmi. Najgorsze jednak jest to, że po tym wszystkim chcę, aby po prostu do mnie wrócił. Chcę wierzyć w każde jego słowo. Wierzyć mu w to, że żałuje i mnie kocha całym sercem. Nie powinnam, ale serce pragnie tego, czego ono chce. 
- Mamo.. - odezwałam się po chwili, znów przykładając telefon do ucha. - Myślisz, że moglibyście przyjechać w ten weekend? - zapytałam przyciszonym głosem. 
- Kochanie, proszę powiedz co się dzieje – powiedziała zmartwiona, ale to nie było to co chciałam usłyszeć. Jedyne czego chciałam to krótkiej zgody. Za kilka dni byliby na miejscu, a ja w końcu oderwałabym się od swojego teraźniejszego życia. 
- Przyjedziecie? - zapytałam ponownie, brzmiąc trochę zbyt desperacko. 
- Córeczko.. Nie wiem co ci powiedzieć. Wiesz jak teraz u nas jest. Mamy dużo pracy i nie wiem czy uda nam się wziąć wolne w tą sobotę. Możemy zaplanować inny weekend i.. 
Rozłączyłam się, odkładając telefon drżącymi dłońmi. Zostałam sama.

*** 

- Zacznijmy od początku! Mel jesteś gotowa? - zapytał główny choreograf Paul, podczas gdy wszyscy byli już ustawieni na swoich miejscach. 
- Gotowa – odkrzyknęłam, Stojąc na samym szczycie schodów, ustawionych na scenie. 
- Wypróbujmy ten nowy fragment choreografii. Możemy go przedstawić na dzisiejszym koncercie, jeśli wszystko wyjdzie perfekcyjnie. 
Kolejna zmiana. Wiem, że wszyscy pracują nad tym, aby cała trasa z każdym dniem była coraz lepsza, ale te wszystkie zmiany mieszają mi w głowie. Ostatnio mam wielki problem z koncentracją, co oznacza, że te zmiany wszystko mi komplikują. Zamiast wykonać automatycznie całej choreografii i skupić się na śpiewaniu, muszę myśleć o tym, czy na pewno dobrze pamiętam wszystkie nowe kroki. Coraz częściej mam dość tego, że sama nie mogę decydować o wszystkich sprawach dotyczących trasy. Czuję się jak marionetka, w czyiś rękach, która nie może pozwolić sobie na własne decyzje. Wiem, że sama zgodziłam się na takie życie. Doskonale wiedziałam, że w końcu nadejdzie czas, kiedy to ktoś będzie miał kontrolę nad moją karierą i częścią życia, ale to nie znaczy, że nie jest to teraz dla mnie trudne. 
Kiedy muzyka rozbrzmiała w całej sali koncertowej, odwróciłam się szybko w stronę widowni. Zaczęłam śpiewać pierwszy wers swojej piosenki, czekając na tancerzy, którzy ustawiali się po dwóch stronach schodów. Zaczęłam schodzić po stopniach w rytmie piosenki, starając się przez każdą sekundę panować nad swoim głosem. Kiedy jeden z tancerzy o imieniu Olivier wyciągnął dłoń w moją stronę, ujęłam ją i pozwoliłam mu na poprowadzenie mnie w dalszej części tańca. Dziewczyny z chórków śpiewały właśnie swoją partię wokalną, kiedy moja noga zsunęła się ze schodka i pociągnęła za sobą całe moje ciało. Oli nie zdołał utrzymać równowagi i przytrzymać mnie przy sobie. Puścił moją dłoń i pozwolił mi na upadek w dół schodów. Na początku miałam ochotę zacząć się śmiać, nie mogąc uwierzyć, że po raz kolejny udało mi się z nich spaść. Dopiero po chwili gdy poczułam ostry ból roznoszący się po mojej całej prawej nodze, moje rozbawienie odeszło w niepamięć. 
- Chyba powinniśmy zrobić sobie przerwę – syknęłam, zaciskając zęby przez ból, spowodowany przez wypadek. - Muszę to rozchodzić.. - mruknęłam, próbując się podnieść, ale Paul powstrzymał mnie. 
- Mocno cię boli? - zapytał kucając przede mną, podczas gdy wszyscy zebrali się wokół nas. 
- Nic mi nie jest, naprawdę. Te schody chyba nie są zbyt dobrym miejscem do tańca dla mnie – zażartowałam, ale nikomu w tej chwili nie było do śmiechu. - Oj przestańcie nic mi się nie stało. To nie pierwszy i nie ostatni raz. 
- Ale pierwszy raz twoja noga jest cała spuchnięta – zauważyła Alexa. - Musimy zabrać cię na pogotowie. 
- Tak, któryś z chłopaków zniesie cię na dół, a dziewczyny pójdą po twoje rzeczy i zadzwonią po Jamesa. Ja zadzwonię po samochód i do prywatnej kliniki, aby umówić cię na wizytę. 

***

Nienawidzę lekarzy i wszystkiego co jest z nimi związane. Utknęłam w poczekalni, musząc czekać na wyniki, co doprowadzało mnie do szaleństwa. James co chwilę do kogoś wydzwaniał i chodził w kółko, podczas nerwowych rozmów z organizatorami dzisiejszego koncertu. Przez cały czas powtarzałam mu, żeby przestał robić aferę z tego całego wydarzenia, ponieważ jestem pewna, że do wieczora ból przejdzie i spokojnie będę mogła wystąpić, ale on uparł się i postawił na swoim. Wsunęłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę, aby móc ich wszystkich zagłuszyć, a następnie wybrałam ikonkę wiadomości. 

Do: Isabelle
ZABIJ MNIE!

Od: Isabelle
Ostatnio coraz częściej zaczynasz tak rozmowę. Mam zacząć się martwić? 

Do: Isabelle 
Zdecydowanie.. Moje życie próbuje mi z każdym dniem dokopać. 

Od: Isabelle
Znowu coś nie tak z Justinem? 

Do: Isabelle
James odwołał dzisiejszy koncert. Znowu spadłam ze schodów. Siedzę w cholernej klinice i czekam aż przyjdą wyniki z prześwietlenia. 

Od: Isabelle
Twoje szczęście coraz bardziej mnie zadziwia. Justin się odzywał?

Do: Isabelle
Nie wiem, nie sprawdzałam czy pisał, ale na szczęście nie dzwonił. 

Od: Isabelle
Jestem ciekawa czy ma zamiar się trzymać od ciebie z daleka, czy wręcz odwrotnie. 

Do: Isabelle 
Mówienie o nim, nie pomaga mi w nie myśleniu o nim, Isabelle............ Zmieńmy temat.

Od: Isabelle 
Ale musisz przyznać, że to co wymyślił jest naprawdę romantyczne. 

Westchnęłam głośno i wyszłam z wiadomości od niej, nie mając zamiaru dalej ciągnąć tej rozmowy. Isabelle jest naprawdę świetną przyjaciółką, ale czasami przez ciekawość nie potrafi po prostu się zamknąć i zakończyć drażniącego tematu. Miałam ochotę rzucić telefonem, kiedy w moich myślach zawitała kolejna myśl o Justinie. Isabelle, niech cię szlag trafi. Czemu ona zawsze musi wpuszczać jakieś pytania do mojej głowy, które nie daje mi później spokoju przez kolejne dni? Teraz nie tylko Isabelle jest ciekawa co Justin zamierza zrobić z naszą znajomością. Mimowolnie przeniosłam swój wzrok na pogrubioną nazwę jego kontaktu i niebieską kropeczkę oznaczającą nieodebrane wiadomości. 

Od: Justin
Wiem, że wciąż jesteś na mnie zła, ale martwię się. Wszystko w porządku? 

Do: Justin
Przez ostatnie dwa lata też tak się zamartwiałeś?

Od: Justin
Zasłużyłem sobie. 

Do: Justin
Żyję, to wszystko co chciałeś wiedzieć? 

Od: Justin
Kiedy się spotkamy? 

Do: Justin
Jestem w trasie, więc chyba będziesz musiał poczekać. 

Od: Justin
Jestem w Atlancie.

Do: Justin
To podchodzi już pod prześladowanie. Najpierw Miami, teraz Atlanta. Do Virginii też się wybierasz?

Od: Justin
Melodie.. 

Do: Justin
W tej chwili to nie jest możliwe. Spadłam ze schodów i czekam w klinice na wyniki. Muszę się pozbierać, żeby móc jeszcze dzisiaj wystąpić. Może jutro wpiszę cię w swój grafik. 

Wpatrywałam się w wyświetlacz wyczekując kolejnej wiadomości, ale po upłynięciu 5 minut, wciąż nie było po niej śladu. Chyba zrozumiał, że w najbliższym czasie nasze spotkanie nie jest możliwe. Nie byłam na nie gotowa, ale nie chciałam, aby wiedział jak bardzo mnie tym wszystkim skrzywdził. Wolałam skrywać się za maską złej niż załamanej dziewczyny. Chcę się pozbierać. Jestem zmęczona ciągłym płaczem i rozmyślaniem nad tym co źle zrobiłam. Nie rozumiem dlaczego to właśnie siebie zaczęłam obwiniać. Początkowo całą winę zrzucałam na Justina, ale z każdą kolejną myślą wina przenosiła się na mnie. 

***

- Chyba żartujecie sobie ze mnie! - krzyknęłam, przeskakując wzrokiem co chwilę z lekarza na Jamesa. - Gips? Nie mogę mieć gipsu! Jesteśmy dopiero na początku trasy koncertowej. 
- Wiem, ale jeśli założysz ten gips to twoja noga szybciej wróci do poprzedniego stanu. Na nasze szczęście jest ona tylko skręcona i nie ma żadnych złamań. Przekształcimy najbliższe koncerty, abyś wciąż mogła występować, ale abyś nie musiała nadwyrężać nogi. Dodamy więcej piosenek w wersji akustycznej i mniej w tanecznej. Zobaczysz, że to wyjdzie ci na dobre. 
- Gips nie jest niczym dobrym – mruknęłam pod nosem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. 
- Może być, jeśli spojrzysz na jego pozytywy – odparł z tajemniczym uśmiechem. 
- O czym mówisz? - zapytałam, marszcząc delikatnie brwi, będąc zaintrygowana jego dziwnym zachowaniem. 
- Ktoś bardzo nalegał, aby zostać twoim opiekunem – zaśmiał się, puszczając mi oczko. 
- Zwolnij, zwolnij! Co proszę? 
- Kiedy ma się nogę w gipsie, często potrzebna jest pomoc. Będziesz zachwycona. Zaraz powinien tutaj być.. - przerwał, słysząc odgłos otwieranych drzwi. 
Wzrok każdego z nas odwrócił się w tamtą stronę. Widok osoby, która przekroczyła próg nie zachwycił mnie w tak wielkim stopniu jaki podejrzewał u mnie James. Poprawka, doprowadził mnie do wewnętrznego krzyku przerażenia.

*kursywą są opisywane wydarzenia z przeszłości


7 komentarzy:

  1. Niech zgadne, czyżby jej opiekunem mial być Justin?
    😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde! Czyzby to Justin?! Kiedy next? Tak cudownie mi sie to czyta 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu cudo 💝💘 Ja wiem, że opiekunem na 100% musi być Justin *-* Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham ❤️ czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, jak ja jej współczuję szczerze mówiąc. Ale czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń